No to pojechałaś...
Przejrzałem zdjęcia ze szlaku i generalnie mogę stwierdzić, że trzeba uważać idąc drogami polnymi i leśnymi, z których szlak schodzi gdzieś w bok na wąskie ścieżki. Jest tego kilka, o niektórych pamiętałem, a w jednym miejscu koleżanka mnie zawołała gdy się zapędziłem taką drogą w zamyśleniu. Jednak cały czas potrzebna jest rewolucyjna czujność, bo wróg nie śpi, a nam się może zdarzyć...

Jeśli nie szłaś wcześniej żadnym z odcinków GSB, to jest lepiej, bo nie pójdziesz na pamięć tam, gdzie zmieniono przebieg szlaku. Niektóre mapy jeszcze po staremu pokazują odcinek od Bystrej, a konkretnie od torów za Bystrą do Jordanowa. Ale znaki są i dobrze prowadzą, choć po co do tego Jordanowa, to naprawdę nie wiem...
Od Skawy nadal trudno jest znaleźć zejście z asfaltu na drogę polną, - trzeba patrzyć na bariery przydrożne po prawej stronie - jest tam znak dla idących z przeciwnego kierunku. Zgłaszałem to do PTTK-u, ale nadal mizeria...
Po przejściu Zakopianki, za laskiem czeka niespodzianka - wykopy i budowa nowej drogi. Wszystko w żywej glebie, a po deszczu jedno błoto. My tam przeszliśmy na szczęście suchą stopą, ale i tak błota na butach było po dwa kilo... Oznakowanego obejścia nie ma, trzeba się wykazać własną inwencją.
Gorce i Beskid Sądecki przelatuje się naddźwiękowo, czerwone paski prowadzą niezawodnie. Na zejściu z Jaworzyny Krynickiej trzeba tylko trochę się porozglądać, ale spoko.
Za Krynicą po zejściu z Huzarów, odcinek do Mochnaczki prowadzi drogą wśród łąk, ale tam zawsze mokro. Przed wsią zmieniono przejście przez rzeczkę, a oznakowanie prowadzi... Ech... Przeszliśmy rzekę brodem po kolana (w deszczu), ale chętnie bym tam widział gruntowną zmianę przebiegu szlaku i jego oznakowania. Zdjęć nie zrobiłem, bo równo lało...
Dalej Banica i Izby - znaki są i da się nawigować. W Izbach rzeka Biała do przejścia jeśli nie leje.
Za Izbami drogą leśną idzie się już bez ścinania zakrętów lasem jak poprzednio. Jednak w pewnym momencie znaki schodzą z drogi i brzegiem mokrego lasu w prawo i w dół schodzą do Ropek obok malowniczego rancho. Znaków na zejściu niewiele, ale uważnemu piechurowi wystarczy.
W Hańczowej za mostkiem nie ma się co pchać szlakiem w potok - jeden wielki koszmar. Rozdeptana przez krowy ścieżka, błoto w każdą pogodę. Lepiej już dróżką między domami dojść do wąskiego asfaltu i nim dalej w kierunku lasu. Po drodze szlak wychodzi z mokradeł, więc w las wchodzimy za czerwonymi, ale po kilkunastu minutach uwaga - z szerokiej drogi w lewo pod górę. Znaki są, byle nie przeoczyć.
Do Rotundy idzie się bez trudności nawigacyjnych, ale po wyjściu z lasu trzeba patrzeć. Znaków mniej, ale są.
W Zdyni - Ług można za znakami obok sklepu, a jeśli nie potrzeba się obkupować, to wcześniej na potoku jest przerzucony pień drzewa robiący za kładkę, - można skrócić obejście i obok kapliczki za asfaltem przez łąkę w lewo na skos, piąć się przez las pod górę.
Za Popowymi Wierchami poprzednio się pogubiłem, dzięki czemu ominąłem Kanadę. Tym razem znaki mnie prowadziły bezbłędnie do Wołowca, za którym słabiej oznakowany chaszcz na podejściu sprawiał wątpliwości, ale faktycznie trzeba się przebić przez niezłe zakrzaczenie.
Za Bartnem legendarne bagno, które wcześniej obszedłem, a tym razem chciałem zakosztować jego smaku... Tfu - tfu - nigdy więcej! Lepiej jednak obejść. Od Majdanu w zasadzie nie traci się z widoku czerwonych znaków, choć na zejściu z Magury w stronę Polany Świerzowskiej dróżką leśną na której widać śladowe resztki asfaltu, jakoś słabiej ten odcinek oznakowano. Dalej aż do Kamienia jest OK.
Na zejściu z Kamienia idzie się szeroką drogą leśną, ale przy cieku wodnym znaki są i pokazują skręt w prawo. Poprzednio jedna koleżanka rozpędziła się prosto, tym razem inna także. To właśnie taki syndrom prostej drogi...
Po wyjściu z lasu przez piękne łąki prowadzi kręta droga polna okraszona znakami. Zejście do Kątów oznakowane.
Za Kątami poprzednio mieliśmy wątpliwości, teraz oznakowanie poprawiono na wysokości Grzywackiej Góry.
Chyrową wolę przejść asfaltem, chyba że ktoś chce zejść szlakiem do cerkwi. Od granicy Chyrowej z Mszaną szlak idzie lasem drogą i ścieżką omijającą błota na drodze. Do pustelni św. Jana droga oznakowana.
Za pustelnią raz błądziłem, a ostatnio była ulewa, więc wolałem zejść asfaltem niż przez mokre łąki. W okolicy dużo Barszczu Sosnowskiego, więc trzeba bardzo uważać.
Podejście pod Cergową nienajgorzej oznakowane, ale obejścia krzaczorami to koszmar znakarza. Co miał on na myśli, tego nie wiem, ale nie był to jego najlepszy pomysł. Musiałem wycinać krzaczory... Kiedyś tam pójdę z farbą i chyba sam poprawię szlak lasem...
Zejście z Cergowej do Lubatowej łatwe w nawigowaniu, przez Iwonicz i Rymanów także bez uwag. Za Rymanowem droga do podejścia słabiej oznakowana, ale to droga. Oczywiście trzeba patrzyć na znaki.
Od cerkwiska nad Rymanowem szlak zmienił przebieg. Nie idzie pod górę przez łąki i mokry rozjeżdżony las, a trzyma się lewej strony - znaki są. Przed bazą w Wisłoczku szlak z drogi wprowadza w kolejne chaszcze. Radzę nie schodzić z drogi, nawet błotnistej, bo szlak po kilku minutach na nią wraca. Po co to obejście...? Abojawiem...

Od Wisłoczka asfalt do Puław, dalszy przebieg opisałem.
W Duszatynie za skrętem przy krzyżu z białym cokołem idzie się drogą wzdłuż potoku, słabo oznakowaną. Przy przejściu przez potok znaki się pojawiają i dalej prowadzą przez jeziorka i górki bez problemu aż do Cisnej.
Za Cisną trzeba uważać, ale bez obaw o znaki. Prowadzą na Jasło, Okrąglik, Fereczatą. Schodząc do Smereka za pierwszymi domkami wzmóc uwagę, bo po chwili szlak odbije w lewo - znaki słabiej widoczne tuż przy ziemi.
Przez połoniny można by iść z zamkniętymi oczami, ale lepiej z otwartymi i to szeroko, bo widoki piękne - za to kochamy Bieszczady

Od Brzegów Górnych podejście na Caryńską ma utrudnienie - brak mostka na potoku. Przy porze suchej nie ma problemu, my szliśmy po ulewie i przejść się nie dało... No ale to nie kwestia znaków, a raczej konserwacji szlaku...
Dalsze oznakowanie aż do kropki w Wołosatem - jest i prowadzi aż do końca

To tyle krótko i węzłowato
Oznakowanie od mojego poprzedniego przejścia znacząco poprawiono. Właściwie, to można iść bez mapy z uwagą na znaki i dojść do końca. Bardziej się należy obawiać własnego rozkojarzenia i przeoczenia znaków, niż ich dotkliwego braku.
W sezonie ułatwieniem są wydeptane szlaki, więc wystarczy patrzeć gdzie ktoś szedł i czy tam dalej nie ma oznakowania. Choć trzeba pamiętać, że nie tylko za czerwonymi znakami ścieżki prowadzą...
Powodzenia i bez błądzenia!

P.S. Może wieczorem dam linka do fotek ilustrujących opis. Jak się wyrobię...
